BLOG Praca w McDonald’s dostarcza mi wielu powodów do dumy

Data publikacji: 26.11.20207 min. czytania

Praca w McDonald’s dostarcza mi wielu powodów do dumy

Mateusz Jezioro zaczynał pracę w restauracji w Mogilanach na nocnej zmianie, a teraz jest konsultantem operacyjnym, który współpracuje z siedmioma kierownikami. Jego zaangażowanie zostało docenione nawet w Stanach Zjednoczonych, gdzie znalazł się w gronie najlepszych liderów McDonald’s na świecie. W wywiadzie opowiada m.in. o tym, jak udało mu się osiągnąć taki sukces.

McDonald’s to twoja pierwsza praca?
Wcześniej pracowałem, ale głównie dorywczo. Już jako 16-latek kelnerowałem na weselach, ale z czasem zaczęło mi brakować poczucia stabilizacji. Chciałem mieć umowę o pracę, możliwość wzięcia płatnego urlopu i ubezpieczenie. Zobaczyłem ogłoszenie McDonald’s, gdzie to było wymienione, a poza tym spodobało mi się to, że mogłem wybrać nocną zmianę.

Jak sobie radziłeś na początku?
Mój pierwszy dzień pracy był przed świętami wielkanocnymi. Dobrze go pamiętam, szkoliła mnie instruktorka, której przełożonym później zostałem. Osoba na tym stanowisku ma bardzo ważną rolę, która polega nie tylko na tym, żeby przekazać nowym pracownikom wiedzę, ale też żeby ich motywować i dodawać otuchy. Nie ukrywam, że trudno było się wszystkiego nauczyć i przyswoić standardy, ale miałem ogromne wsparcie. W restauracji jest świetna atmosfera, a to ułatwia aklimatyzację. Nie spotkałem się wcześniej z taką swobodą w pracy, żeby można było o wszystkim pogadać.

Chyba szybko się wdrożyłeś, bo wiem, że w krótkim czasie dostałeś awans…
Nie przepracowałem nawet roku, kiedy przyszedł do mnie kierownik i powiedział, że świetnie sobie radzę i chciałby mi zaproponować wyższe stanowisko. Awansowałem na instruktora, a chwilę później zostałem managerem nocnej zmiany. Musiałem się przygotować do kursu dla początkujących szefów zmiany (SMC). Mogłem się uczyć pod okiem trenerów z centrali, więc było to dla mnie dodatkowo motywujące i budujące. Firma poświęciła dużo czasu i zasobów na to, żebym był dobrze przygotowany do objęcia managerskiego stanowiska.

I jak odnalazłeś się w roli managera?
Doszło mi dużo różnych obowiązków. Zajmowałem się m.in. przygotowywaniem zamówień, prowadzeniem szkoleń czy analizą kosztów. Często wychodziłem z inicjatywą i brałem na siebie nowe zadania. Szybko się rozwijaliśmy jako zespół, więc trzeba było się dopasowywać do zmian kadrowych. Każdy kierownik miał swoją wizję i priorytety, a naszym zadaniem było stworzenie silnej kadry managerskiej. Wymagało to ode mnie zdobywania wiedzy z obszaru biznesu i finansów. Dużo się uczyłem i zostało to docenione, bo nie minął rok, a otrzymałem kolejny awans na II asystenta, czyli zastępcę kierownika. Wzrosła moja odpowiedzialność za to, co dzieje się w restauracji. Kierownik, kiedy zaproponował mi ten awans, powiedział, żebym dobrze przeczytał umowę (śmiech). Mieliśmy wtedy sporo wyzwań, z którymi trzeba było się zmierzyć, więc miałem świadomość, że przede mną dużo pracy. Byłem jednak pozytywnie nastawiony, bo zawsze mogłem liczyć na przełożonych.

Firma ci zaufała i dała duże pole do działania. Miałeś kolejne kursy doszkalające?
Jasne, McDonald’s sporo we mnie zainwestował. Ukończyłem wiele projektów rozwojowych, m.in. kursy przygotowujące do kierowania restauracją czy szkolenia finansowe, bo jednak pojawiła się odpowiedzialność za pieniądze, budżety. Byłem też na międzynarodowym kursie w Monachium, gdzie spotkałem się z pracownikami McDonald’s z różnych krajów. Zdobyłem cenną wiedzę biznesową, ale nie tylko – ta praca nauczyła mnie przede wszystkim życia. Wiem, że nie można być niczego pewnym i trzeba być zawsze otwartym na zmiany – wychodzić im naprzeciw i wykorzystywać je tak, żeby przynosiły nam korzyści. Ważne są też standardy i to, żeby ich przestrzegać, bo to porządkuje pracę.

Kwestią czasu było to, aż sam zaczniesz kierować restauracją…
Jak tylko się dowiedziałem, że zostanę kierownikiem, to zaczęła się ciężka praca, aby osiągnąć sukces. Nasz konsultant operacyjny powiedział, że stać nas na to, żeby być jedną z najbardziej obrotowych restauracji McDonald’s w kraju, i do tego dążyłem. Dużo mu zawdzięczam, był i jest nadal moim mentorem, który zaraża pasją i nakręca do działania. Nigdy nie zgasił żadnego mojego pomysłu, wszystko mogłem z nim przedyskutować i cenię go przede wszystkim za niesamowitą wiedzę na temat biznesu. McDonald’s to nie jest tylko praca z hamburgerami, jak komuś się może wydawać, ale konkretna baza wiedzy i mądrzy ludzie, którzy świetnie znają się na tej działalności. Nasze hasło to „Silniejsi razem” i to naprawdę się sprawdza.

Restauracja w Mogilanach pod twoim przywództwem osiągnęła duży sukces. Udało się wam zwiększyć obroty i staliście się wzorem do naśladowania w całej Polsce. Jak udało ci się to osiągnąć?
McDonald’s tworzą ludzie i to od nich trzeba zacząć. Ten biznes opiera się na osobach, które obsługują gości, przygotowują posiłki – i ja to wiedziałem, dlatego zespół był dla mnie najważniejszy. Nic bym bez niego nie osiągnął. Skupiłem się na tym, żeby stworzyć silną kadrę managerską, która przede wszystkim będzie dla pracowników. Dla mnie priorytetem było nauczenie się cierpliwości i zrozumienie tego, że każdy ma swoje życie prywatne, które też trzeba brać pod uwagę. Słuchaliśmy, co ludzie mają do powiedzenia. Wprowadziliśmy określoną liczbę wolnych niedziel w miesiącu. Jeśli ktoś borykał się z jakimś problemem prywatnie, to staraliśmy się dopasować stanowisko pracy tak, żeby dawał radę. Najważniejsze to traktować wszystkich sprawiedliwie i z szacunkiem. Staram się nie zapominać o tym, jak wół cielęciem był, bo przecież sam zaczynałem na podstawowym stanowisku i wiem, jak to jest.

No właśnie – część osób, którymi zarządzałeś pewnie poznała cię jeszcze jak byłeś jednym z nich. Trudno było przejść z roli kolegi na lidera?
Myślę, że to przyszło z czasem. Nie od razu wiedziałem, jak zbudować zespół i przyznaję, że najpierw musiałem się skupić na twardych, biznesowych kompetencjach. To był ogrom wiedzy, musiałem praktycznie nauczyć się od podstaw prowadzenia przedsiębiorstwa. Z czasem zacząłem coraz większą wagę przykładać do ludzi i to było kluczem do sukcesu.

…za który zostałeś doceniony m.in. nagrodą dla najlepszych kierowników McDonald’s na świecie – Ray Kroc Award! To musi być dla ciebie ogromne wyróżnienie.
I przede wszystkim duża niespodzianka. Pamiętam, jak do naszej restauracji przyjechał dyrektor generalny McDonald’s Polska. Myślałem, że przyjechał na kawę, bo był w okolicy, a on poprosił wszystkich pracowników i ogłosił, że znalazłem się w gronie 1% najlepszych kierowników sieci i pojadę do Stanów odebrać nagrodę. Byłem w szoku, nie wiedziałem, co powiedzieć. Na pewno będzie to dla mnie jedna z lepszych chwil w życiu, będę ją długo wspominał. Cieszę się, że doceniono moje zaangażowanie nawet w USA, bo nagroda jest za całokształt moich działań jako kierownika, czyli wyniki finansowe i operacyjne. Satysfakcję z tego, co robię, czuję też na co dzień – jak widzę uśmiech pracowników, jak wiem, że lubią przychodzić do restauracji i kiedy zostają z nami na dłużej. Ta praca daje mi nieustannie powody do dumy.

Każdy może tak jak ty awansować w McDonald’s?
Oczywiście! Trzeba mieć chęci i być zaangażowanym, stawiać sobie ambitne cele i je realizować, wychodzić z inicjatywą i dużo się uczyć, a przełożeni na pewno to docenią. Nie można się zrażać porażkami. Cały czas pracujemy z ludźmi, każdy z nas może mieć gorszy dzień, ale zawsze trzeba szukać pozytywów. W McDonald’s jest mnóstwo osób, od których można się uczyć biznesu. Jest duża przestrzeń do rozwoju i ona nie kończy się na restauracji. Sam niedawno otrzymałem propozycję pracy jako konsultant operacyjny. Teraz to ja wspieram i motywuję kierowników, którzy są dokładnie w tym miejscu, w którym ja byłem 4 lata temu.

A gdzie jest twoje miejsce po pracy?
W wolnych chwilach lubię się wyciszyć, pójść w góry, na spacer, poczytać książki, zaplanować wakacje. Ważne jest też dla mnie to, żeby cały czas poszerzać horyzonty.

Komu poleciłbyś pracę w McDonald’s?
Każdemu, kto szuka stabilnego zatrudnienia. W McDonald’s odnajdą się naprawdę osoby w każdym wieku, w różnej sytuacji życiowej. Choć kojarzymy się głównie z młodymi, to przykładowo nasza restauracja współpracowała z Uniwersytetem Trzeciego Wieku i przychodziły do nas do pracy osoby w wieku około emerytalnym. Już podczas rozmów rekrutacyjnych dzieliły się swoimi obawami, ale czas pokazywał, że były one niepotrzebne. Dojrzali pracownicy też świetnie się odnajdują w McDonald’s i nieraz słyszałem, że ktoś czuje, że odmłodniał, pracując w tak różnorodnym zespole.

Wyszukaj oferty pracy

Wpisz miejscowość lub wyszukaj  najbliższe restauracje, korzystając z geolokalizacji. Możesz też szukać ofert, wybierając stanowisko, które Cię interesuje.

Wybierz interesujące Cię oferty