BLOG Każdemu życzę przypadków, które prowadzą do życiowych sukcesów

Data publikacji: 17.01.20206 min. czytania

Każdemu życzę przypadków, które prowadzą do życiowych sukcesów

Z Magdą Neuman, dyrektor działu operacyjnego McDonald’s, rozmawiamy o szczęśliwych przypadkach, które wiele zmieniają. Okazuje się, że od przypadkowej rekrutacji do zbudowania pełnej sukcesów kariery we Włoszech może być naprawdę blisko.

Podobno do McDonald’s trafiłaś przez przypadek?
To prawda! Był rok 1993, McDonald’s otwierał akurat restaurację na gdańskim dworcu i poszukiwał pracowników. Ale ja nie zwróciłam uwagi na to ogłoszenie, znalazła je dwójka moich przyjaciół z liceum. Zapytali mnie, czy nie poszłabym z nimi na spotkanie rekrutacyjne, a ja się zgodziłam. Na korytarzu, gdzie czekali wszyscy kandydaci, dostałam do wypełnienia formularz, przez zupełny przypadek trafiłam na rozmowę. Dostałam tę pracę i tak zaczęła się moja przygoda z McDonald’s. To było niespodziewane, bo jako młoda dziewczyna wcale nie myślałam o biznesie. Chciałam zostać artystką, malarką, ale moja mama mówiła, że malowanie obrazów to nie jest sposób na życie. Sztuka pozostała moim hobby.

Zaczynałaś od podstaw, od pracy w kuchni?
Jak większość z nas w McDonald’s. Na szkolenie trafiłam do Warszawy, a do moich pierwszych zadań należało np. zamiatanie terenu przed pierwszym polskim Makiem, tym w Sezamie, na skrzyżowaniu Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej. Polska była wtedy jeszcze szara, a my mieliśmy takie intensywnie czerwone kurtki z kapturem. Pamiętam, jak jedno ze spacerujących obok dzieci wzięło mnie za św. Mikołaja (śmiech). Zaczynałam od samych podstaw, w restauracji przeszłam przez wszystkie szczeble, stanowiska. Mogę powiedzieć, że poznałam tę pracę od kuchni.

Dzięki temu jesteś w stanie lepiej zrozumieć każdego pracownika…
Dokładnie! Dobrze jest popracować na wszystkich stanowiskach, bo dzięki temu łatwiej jest później wdrażać nowe rozwiązania. Znając od podszewki każdy aspekt pracy restauracji, wiem, jakie wyzwania mają nasi ludzie, co może sprawdzić się w restauracyjnych realiach. Łatwiej mi też rozmawiać z naszymi pracownikami, franczyzobiorcami, dostawcami. Mam ogromny szacunek do ich pracy. W ludziach, którzy pracują w restauracji, widzę siebie 25 lat temu, wiem, że w wielu z nich drzemie ogromny potencjał. Dziś wszyscy, którzy dołączają do McDonald’s, muszą przejść przez szkolenie w restauracji, nawet jeśli będą zatrudnieni w biurze.

Wciąż jednak wiele osób obawia się, że pracując w restauracji, nie będą się rozwijać…
To jest właśnie stereotyp, który coraz lepiej udaje nam się obalać – oczywiście w praktyce! Jeśli chodzi o rozwój pracowników, to mamy to bardzo dobrze poukładane. Myślę, że możemy być dla wielu wyznacznikiem: jeśli do załogi trafia ktoś ambitny, kto chce się rozwijać, to tylko od niego zależy, jak szybko awansuje. Zaczynasz od składania kanapek, jak dwaj bracia McDonald – nasi założyciele – ale naprawdę możesz tu zrobić karierę.

Czyli każdy ma możliwość, żeby jego kariera potoczyła się tak jak twoja?
Jasne. Spójrz na moją historię. Mając 20 lat i dopiero zaczynając pracę, patrzyłam na kierownika, na jego obowiązki. Zarządzanie ludźmi, procesami, całą restauracją – bardzo mnie to zafascynowało. Nie dzieliłam się tym z nikim, ale już wtedy powiedziałam sobie, że też chcę zostać kierowniczką. Krok po kroku realizowałam ten cel i dość szybko mi się udało.

Aż w końcu trafiłaś do biura…
Tak, w 2005 roku pojawiła się możliwość pracy dla osób z innych rynków przy projektach we włoskim McDonald’s. To był moment, kiedy i tak rozmawialiśmy o zmianie mojego obszaru działania. Doszłam więc do wniosku, że nie ma różnicy, czy przeprowadzę się 400 czy 2000 kilometrów dalej. Zawsze jest to zmiana, a ja lubię zmiany! Włochy znałam wtedy od strony turystycznej, kusiło mnie, żeby spróbować. Pamiętam pierwszy lot – cały czas patrzyłam w dół i się zastanawiałam, co teraz będzie. Nie znałam nawet języka, miałam przed wyjazdem może 4-5 lekcji. Szkolenie, poznanie włoskiej organizacji i praca w restauracji przy mediolańskim Duomo były więc wyzwaniem.

Nie bałaś się, że sobie nie poradzisz?
To było wyzwanie, ale ja to lubię, nie boję się trudnych rzeczy. Pierwsze momenty nie były łatwe: jako kobieta, Polka, przeżyłam zderzenie z inną kulturą, mentalnością, innym stylem zarządzania. Musiałam udowodnić, że jako młoda dziewczyna też mam coś do powiedzenia, mogę zajmować jakąś pozycję. Przydała mi się otwartość na zmiany. To doświadczenie utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie ma rzeczy niemożliwych. To od nas zależy, w jaki sposób zorganizujemy nasze życie.

Ty swoje zaplanowałaś perfekcyjnie! Patrząc na początek twojej historii, aż nie chce się wierzyć, że wszystko zaczęło się od przypadku…
Masz rację (śmiech). Jednak ten przypadek sprawił, że bardzo szybko zaczęłam pracować na swój sukces… i zostało to docenione. Będąc we Włoszech, najpierw byłam odpowiedzialna za szkolenia, później pełniłam rolę managera odpowiedzialnego za współpracę z licencjobiorcami, a w końcu dostałam awans na dyrektora regionalnego i odpowiadałam za całe południowe Włochy. Wszystkim życzę przypadków, po których czekają takie możliwości!

Te doświadczenia przydają ci się teraz, po powrocie do Polski?
Bardzo! Zderzenie z inną kulturą rozwija. Każdy kraj to inne obyczaje, inna mentalność. Jeśli potrafimy z tego wyciągnąć to, co jest najlepsze, nie boimy się, jesteśmy odważni, to na pewno to pomaga. My, jako Polacy, np. bardzo narzekamy. We Włoszech nauczyłam się, że każdy z nas ma jakieś zmartwienia, problemy, ale ogromną różnicę robi to, w jaki sposób je postrzegamy i sobie z nimi radzimy. A prywatnie pokochałam sposób, w jaki organizują posiłki w czasie dnia. Nauczyłam się od nich wieczornego zasiadania do kolacji, celebrowania dnia. Włosi cieszą się możliwością spędzenia czasu razem, my po prostu jemy kanapki.

Wspomniałaś o tym, że jako kobiecie było ci we Włoszech trudniej. Uważasz, że to problem w biznesie, że powinnyśmy się bardziej wspierać?
Kobiety są moim zdaniem wartością dodaną dla każdej organizacji, mają niezwykły potencjał. Faktem jest, że ciągle jest mało dziewczyn, które otwarcie mówią o swoich sukcesach, które zarządzają organizacjami. Natomiast to się zmienia i myślę, że idziemy w dobrym kierunku. To, co powinnyśmy odnaleźć w sobie samych, to odwaga, chęć podejmowania ryzyka i wytrwałość w dążeniu do celu.

Co uważasz za najważniejsze cechy lidera?
Umiejętność słuchania, angażowania, budowania sukcesów w oparciu o mocne strony ludzi w zespole. Idziemy do przodu, jeśli chodzi o technologie, ale to czynnik ludzki pozostaje kluczowy. Już Monteskiusz mówił, że „kto chce rządzić ludźmi, nie powinien ich gnać przed sobą, lecz sprawić, by podążali za nim”, i to jest aktualne również dzisiaj. Jako liderzy powinniśmy zrobić wszystko, żeby jak najlepiej wykorzystać potencjał, który mają ludzie w naszych organizacjach.

Ale każdy lider powinien też znaleźć czas dla siebie. Co robisz ty, żeby się zrelaksować?
Wspomniałam już o sztuce – chodzę na wystawy, słucham muzyki klasycznej. Pod tym względem Włochy były idealnym krajem! Ale jestem też zapalonym kibicem… żużla. Zaszczepił mi to mój tata. To on po raz pierwszy zabrał mnie na stadion przy Długich Ogrodach w Gdańsku, już jako dziecko jeździłam z nim na mecze, również te wyjazdowe. Pociąga mnie adrenalina, która jest w tym sporcie, bardzo mi to imponuje. Grand Prix na Stadionie Narodowym, w obecności 60 tys. widzów, robi niesamowite wrażenie!

Wyszukaj oferty pracy

Wpisz miejscowość lub wyszukaj  najbliższe restauracje, korzystając z geolokalizacji. Możesz też szukać ofert, wybierając stanowisko, które Cię interesuje.

Wybierz interesujące Cię oferty